Moje wszystko

Turlam się :P

bo oczywiście kupiłam za dużo jedzenia. Mimo obietnic sobie złożonych i mimo tego, że naprawdę kupiłam mniej niż zwykle, to i tak okazuje się, że dużo za dużo. To ja już nie wiem ile mam kupować, żeby było dobrze. Przez to wszystko czuję się jak beczka wypełniona po brzegi. Ale za to nie żałuję ani kęsa ze zjedzonych smakołyków. W końcu raz się żyje. Teraz trzeba będzie poświęcić trochę czasu, żeby spalić to co na siebie wrzuciłam przez te kilka dni. Ale to dopiero po Sylwestrze. Teraz odpoczywam. A od Nowego Roku biorę się do pracy nad sobą, bo przecież, kurczaczki pieczone, wakacje za pasem 😉 Sylwestra planuję spędzić częściowo w naszym pokoju, częściowo w kuchni. Zajrzę też zapewne do pokoju chłopców i do łazienki, ale raczej skupię się na sofie i okolicach. Małżonek szanowny będzie nieobecny z racji wykonywanej pracy (buuu i wrrrr :/) Czeka mnie niezwykle fascynujący wieczór z dziećmi i telewizorem, w którym zapewne obejrzę doskonale znane już sobie pozycje filmowe, kabaretowe i muzyczne. Chociaż w tym roku poczułam się zaskoczona tym, że „Kevin sam w domu” został nadany tydzień przed Świętami, natomiast w Święta uraczono nas tylko drugą częścią przetrawionej już kilka razy przez nas wszystkich produkcji. Oczywiście za rok czeka nas zapewne powtórka, chyba, że nakręcą „Sam w domu 1001”..

 Wigilia minęła nam przyjemnie i szybko. Bez zakłóceń. Mikołaj zarzucił dzieci prezentami różnej wielkości i różnego przeznaczenia. Od zabawek pluszowych, poprzez gry, zabawki grające (dziękuję bardzo! ;/), świecące, chodzące, książki, karty Spidermana aż do interaktywnych psów i gier Net Jet, Magicznych Kostek Rubika i messengerów na baterie. Mały Troll doznał najszczęśliwszych chwil w swoim krótkim jeszcze życiu. Nie widziałam nigdy wcześniej takiej miny i nie słyszałam takiego śmiechu u niego. Dostał m.in.  wymarzony laptop edukacyjny i odkurzacz interaktywny. Bawił się tym wszystkim na raz, dodatkowo ściskając pod pachą wciąż zapakowaną pocztę 😀 Po powrocie do domu czekały ich kolejne wrażenia prezentowo-choinkowe, które zakończyły się nagłym padnięciem na twarz Małego około godziny 23.. Wczesnym rankiem zbudziły nas dźwięki z laptopa i gadającego odkurzacza oraz szczekającego i obwąchującego wszystko psa. Oraz pomruki zadowolenia Małego i Dużego. Patrzyłam tak i patrzyłam na moje bardzo szczęśliwe dzieci i sama byłam też bardzo szczęśliwa, że mimo braku śniegu, Wigilia była piękna. I mnie Mikołaj tym razem nie ominął, obdarowując nowymi ciuchami, kolczykami (faaajneeee! W kształcie bombek, a drugie w kształcie dzwoneczków sań Św. Mikołaja 😀 Pokażę kiedy indziej.), kosmetykami i całą toną słodyczy, której oczywiście sobie nie odpuszczę i zjem świadoma wszelkich zagrożeń wagowych jakie niesie za sobą konsumpcja danych smakołyków. A co tam! A jutro.. jutro Mały kończy 4 lata i spodziewamy się gości zapowiedzianych i niezapowiedzianych być może również, co wywołało u mnie lekką panikę, bo będę musiała niestety tyłek ruszyć i na poszukiwania tortu się udać. A miałam w planach ciasto, w razie gdyby tortu nie udało mi się dostać, bo jakoś w tym roku tak wyszło dziwnie.. Czarno to widzę niestety. M pojechał dzisiaj zatankować samochód na stację benzynową należącą do pobliskiego hipermarketu i przyjechał zniesmaczony strasznie, oznajmiając mi, że z powodu tłumów ledwo mógł wjechać na parking i przedostać się na stację. Jutro zapewne tłumy będą nie mniejsze, tak więc wstać trzeba o świcie i lecieć kupić coś nadającego się do osadzenia czterech świeczek i zjedzenia ze smakiem.

 Z wieści gorszych: Mały ma początki kataru, co zwiastuje rychłe zachorowanie, więc zaczynam się denerwować. Jeśli Mały zachoruje, to za kilka dni zachoruje również Duży. Martwię się.

Dodaj komentarz