Moje wszystko

Różne takie…

Od dwóch tygodni walczymy z zapaleniem oskrzeli. Wiem, że nie mogę narzekać, bo w tym roku chłopcy byli zdrowi całą zimę. To aż niewiarygodne. Myślę, że to za sprawą malutkich żółtych tabletek, czyli Echinacei, którą podawałam chłopcom jako uodparniacz. Teraz zrobiłam przerwę, za radą pani magister z zaprzyjaźnionej apteki no i proszę. Choróbsko się przyplątało i nie chce sobie iść :/ Zamierzam wrócić do Echinacei w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że szybko postawi chłopaków na nogi. Strasznie się cieszę, że stopniał już śnieg. W piątek było tak cudownie ciepło… Za to weekend i dzień dzisiejszy nie należały do najprzyjemniejszych, ale cóż, w końcu wciąż mamy marzec. A za klika dni będę obchodzić urodziny. A dopiero przecież obchodziłam. Za szybko leci ten czas.

Wczoraj po raz kolejny zostałam ciotką. Zdaje się, że to trzeci raz odkąd zaczęłam prowadzić blog. W każdym razie maluch urodził się o 6.30 w niedzielę. Duży tez urodził się w niedzielę. Nie powiem przyjaciółce, że niedzielne dzieci lubią się lenić. Dzisiaj miałam okazje usłyszeć jakie silne płucka ma mały Wojtuś. Przez telefon. Jak na jednodniowego noworodka, to całkiem nieźle sobie radzi z sygnalizowaniem swoich potrzeb 😀 A mówiłam Świeżo Upieczonej Mamie, żeby spała dopóki może… to biedula już dzisiaj w nocy odczuła co to znaczy być matką 😀 Mały dał jej popalić. A jej do głowy nie przyszło, że dziecko domaga się zmiany pieluchy 😀 Hehehe, człowiek uczy się przez cale życie. W środę mają wyjść do domu. Trzymam za to kciuki.

Zaniedbałam blog kulinarny. Nie mam czasu. Nie chce mi się. Nie mogę się skupić. Myślę tylko o Babci. Jest źle. Dokucza jej fatalny kaszel. Pamięć płata figle. Nie może jeść. I ciągle mówi o śmierci… Wszyscy mówią, że powinnam się przygotowywać na najgorsze. Jak? Jak można się przygotować na to, że zabraknie tej najdroższej i kochanej osoby? Czasem mam wrażenie, że jestem gotowa, ale za chwilkę wiem, że nie jestem. Nigdy nie będę. Gdybym mogła cofnęłabym czas, żeby ją odmłodzić. Żeby w porę zrobić rentgen. Żeby było inaczej. Nie mogę cofnąć czasu. Nie mogę zrobić nic. Teraz kiedy dzieci są chore, nie mogę nawet jeździć do Niej tak często jakbym chciała. Dzwonię po kilka razy dziennie. Nie mogę zasnąć, bo myślę o Niej. Rano budzę się z myślą o tym co będzie. A Ona… wciąż mówi, że to już niedługo. Że czuje, że niebawem odejdzie. Czy to się wie? Mój dziadek miesiąc przed śmiercią widywał mojego ojca. Moja Babcia widuje dziadka. Mówi, że przychodzi późnym wieczorem, kładzie się w pokoju obok i wychodzi o świcie. Myślę, że to wynik niedosypiania. Babcia musi widywać dziadka w półśnie i nie potrafi odróżnić jawy od snu. Ale mój dziadek widywał ojca w dzień. Nie miał kłopotów z pamięcią. Po prostu go widywał… W zeszłym tygodniu wzywałam pogotowie, bo Babcia źle się czuła. Kiedy czekałyśmy na karetkę, Babcia powiedziała, że to już koniec. Mam wszystkich pożegnać i powiedzieć, że wszystkich nas kocha. Rozpłakałam się i krzyczałam, żeby nie mówiła głupstw. Przez chwilę myślałam, że to naprawdę koniec. Najbardziej boję się tego, że któregoś dnia nie odbierze telefonu i będę musiała jechać. Otworzę drzwi i zobaczę ją… Mama mówi, że powinnam zacząć chodzić do psychologa. Może i ma rację. Może powinnam. Tylko kiedy?

M bierze tydzień urlopu. Zaraz po świętach. Musimy koniecznie wyjaśnić sprawę rozliczenia za mieszkanie. Dowalili nam 960 zł dopłaty za CO. I podwyżkę na czynszu, prawie 200 zł. Ktoś tu kogoś robi w balona. Czy za ogrzewanie dwupokojowego mieszkania można zapłacić prawie 3000 zł? Znajomi mieszkający w domu jednorodzinnym tyle płacą…

Moje wszystko

Spring Fitness ból

W ubiegłą niedzielę uczestniczyłam w wiosennej konwencji 🙂 W życiu nie przyznam się, że troszeczkę się cieszę, że nie zrezygnowałam ze szkolenia. Gdzieś tam na dnie duszy piszczy mi, że jednak to kocham i to jest to, co mi odpowiada. Jednak przerażenie i stres skutecznie ten pisk zagłuszają. Nie wierzę, że mi się uda. Za stara jestem, o! Spotkałam szkoleniowca od wzmacniania. Tego, którego szkolenie wprowadziło mnie w stan powątpiewania i wycia. Byłam bliska rezygnacji z całej imprezy. I nagle dowiaduję się, że „przecież tak dobrze ci poszło u mnie…” Gdybym wiedziała to wtedy, to może zaoszczędziłabym sobie tych nerwów i ryku… Zaczynam podejrzewać, że oczekuję od ludzi nie tylko akceptacji, ale i pochwał. Dopóki ktoś nie powie mi wprost: jesteś dobra w tym co robisz, jestem w stanie zawieszenia i zwątpienia. Nie wierzę w siebie i w swoje umiejętności. Męczące to jest. Nie tylko dla mnie, ale i dla całego otoczenia, które musi wysłuchiwać moich jęków i narzekań. Czas zacząć kontrolować emocje. I zdecydowanie mniej mówić o swoich wątpliwościach.  W domu natomiast ćwiczyć pewność siebie i słuchać rad doświadczonych instruktorów. Uczestnictwo w Konwencji dalo mi dużo radości. Coraz częściej myślę o szkoleniu się w kierunku zdrowie – pilates. Te ćwiczenia chyba najbardziej mi odpowiadają. Póki co w maju czeka mnie egzamin, a przede mną mnóstwo nauki. W dalszej (ze względów finansowych) przyszłości chciałabym zaliczyć szkolenia z pilatesu. Do tego będę musiała pójśc na zaawansowanie szkolenie z anatomii… takie sobie plany 🙂 Na razie cierpię. Chyba za bardzo poszalałam ze sztangą, bo bicepsy nie pozwalają mi dzisiaj wyprostować rąk. Wyglądam jakbym za dużo „przypakowała” na siłowni i zapomniała się rozciągnąć 😉 A w sobotę i w niedzielę mam drugie spotkanie szkoleniowe. Mam nadzieję, że do tego czasu będę w stanie znowu machać ciężarkami. Zdaje się, że regionalna telewizja będzie nadawać jakiś reportaż z Konwencji. Widziałyśmy przed budynkiem samochód TVP. A wczoraj pewna Anna powiedziała, że widziała zwiastuny na trójce. podobno wlazłam kamerzyście w kadr i można mnie obejrzeć 😀 Niestety nie wiemy kiedy program będzie nadawany. Z chęcią obejrzałabym siebie w lokalnej telewizji, w tle gwiazd fitnessu 😀

Ostatnio Mały zamknął się w łazience. Proszę tyle razy, żeby tego nie robił, bo klamka trochę ciężko chodzi i zacina się. Tak było i tym razem, musiałam pośpieszyć na pomoc.

– Dlaczego zamknąłeś drzwi? Przecież prosiłam, żebyś tego nie robił…

– Żeby mieć troszkę prywatności mamusiu…

😀

 

A wczoraj kiedy wychodziłam z Dużym ze szkoły po skończonych lekcjach, usłyszałam jak jego kolega z klasy mowi do drugiego kolegi (z tej samej klasy):

– To co, idziemy na pety? Zajaramy!

No i teraz mam problem. Naskarżyć matkom? A może się przesłyszałam?

Moje wszystko

Rozważania

Urlop M mija w zabójczym tempie. Ferie też już za nami. Przez chwilę myślałam, że i zima odpuściła ale niestety. Dzisiaj wstałam i ujrzałam za oknem białość… A później ta białość spadła mi na głowę, kiedy szłam do Babci. I jeszcze dostałam nią po twarzy, bo wieje jakoś tak mocno. W zeszłym tygodniu przywiozłam Babcię do domu. Od początku tego tygodnia zmagam się z wizytami u różnych lekarzy specjalistów, do których nie miałam czasu iść przez kilka ostatnich lat. Efekt jest taki, że po dwóch wizytach jestem lżejsza o ponad 100 zł wydanych na leki. Strach pomyśleć, że przede mną kolejne wizyty. Na szczęście pomalutku wychodzę na prostą jeśli chodzi o załatwianie różnych spraw, ale najważniejsza rzecz wciąż przede mną. Jutro czeka mnie spotkanie z lekarką Babci. Mam nadzieję, że nie zapomnę o niczym.

Zaczęłam dietę proteinową. W poniedziałek byłam pełna entuzjazmu. Wczoraj zaczęłam wątpić. Dzisiaj dopadła mnie chęć na czekoladę 😛 Póki co nie złamałam się. Czekam. Czuję się osłabiona, dziwnie mi się chodzi, ale to podobno normalne i ma szybko minąć. Jeśli nie minie do piątku to rzucam w diabły to cholerstwo, bo w niedzielę czeka mnie cały dzień ćwiczeń. Przecież to już 7 marca i Wiosenna Konwencja Fitness 🙂 A tydzień później szkolenie. Nie mogę się wyłożyć z osłabienia na środku sali. Przecież mam być instruktorem… Tak sobie rozważam różne rzeczy i zastanawiam się czy to zmęczenie może być spowodowane stresem, którego ostatnio mam pod dostatkiem. A może tym ciągłym bieganiem w tę i z powrotem? Zastanawiam się jak to będzie jak M wróci już do pracy, bo teraz mogę przynajmniej wszystko rozłożyć w czasie i na spokojnie wszędzie zdążyć. Do urzędu, do Babci, do sklepu, do lekarza… A jak to będzie kiedy Mały wróci do przedszkola? Przecież jego muszę odbierać o 12. A jeszcze muszę tam dojechać… Przeważnie w drodze z przedszkola zabieramy Dużego ze szkoły. Później lekcje i obiad. Zanim wybierzemy się do Babci, to będzie już ździebko późnawo… Ale i dni będą coraz dłuższe, więc może jakoś damy radę 🙂 A już bardzo niedługo przestawimy zegarki na czas letni! Dla mnie to zawsze ważny dzień, bo wtedy czuję, że już wiosna przyszła 🙂 A niedługo potem zawiśnie na balkonie pierwsze pranie 😛 Jeszcze chwilka i znowu będzie lato i ciepło i słonecznie… Łatuś zacznie spędzać sporo czasu na balkonie. Szkoda, że on nie lubi polować. Mru uwielbiał polowania na chrabąszcze. Przynosił mi później takiego delikwenta i składał u moich stóp. Dbał chłopak o mnie, żebym czasem głodna nie chodziła 😀 Tak bardzo mi go brakuje… Ostatnio wciąż go wspominam. Przypominamy sobie z M różne chwile i zachowania Mru. I chociaż kochamy Łatka, to jednak on nigdy nie będzie taki jak MÓJ Mru… Myślę, że kiedy już zacznie się lato i różne robaczki wyjdą z zakamarków, Mru będzie miał pełne łapki roboty. Tam gdzie jest na pewno nie zabraknie mu „materiału” do polowań 😉

Wczoraj złożyłam PIT w skarbówce. Wiedziałam, że będzie długa kolejka, więc w drodze od przystanku do urzędu wyprzedziłam całe stado ludzi, którzy wysiedli ze mną z tramwaju. Na koniec ostatkiem sił wyminęłam starszego pana, który później stanął za mną w kolejce. Na moje nieszczęście… Pan miał zdaje się zaawansowane ADHD, albo bardzo chciał mnie zdenerwować. Być może była to zemsta za to, że zostawiłam go w tyle. Przez cały czas gwizdał, podśpiewywał, posmarkiwał i ukradkiem spluwał do kąta… Walczyłam ze sobą, żeby nie odwrócić się i nie podać mu chustki higienicznej. Bardzo chciałam powiedzieć mu kilka słów, ale powstrzymałam się, bo ćwiczę silną wolę ( w związku z dietą oczywiście :D). Co za szczęście, że w Urzędzie zrobili gruntowne przemeblowanie i baaardzo dużo stanowisk do przyjmowania zeznań podatkowych. Dzięki temu cała sytuacja nie trwała na tyle długo, żebym straciła jednak cierpliwość i powiedziała panu ADHD, żeby spadał do laryngologa z tymi gilami i przestał też narażać moje wrażliwe uszy na swoje wycie i pogwizdywanie. Zdaje się, że stałam się ostatnio nie do wytrzymania. Kładę to na karb zbyt długiej zimy, która nie chce sobie iść. Dobrze, że mam koleżanki, które potrafią mną potrząsnąć i sprowadzić do pionu przynajmniej na kilka chwil. Kilka razy byłam bliska rezygnacji ze szkolenia. Kilka razy pomyślałam, że jednak nie nadaję się do tego. Kilka razy usłyszałam, że mam wziąć się w garść i nie gadać głupot. Zaczęłam przerabiać anatomię. Nie jest to łatwe, ale na szczęście ciekawe, więc większych problemów z przyswojeniem tego co do tej pory przerobiłam nie było. Co będzie dalej? Zobaczymy 🙂 Spróbowałam ułożyć kilka prostych choreografii. Chyba nie poszło mi najgorzej 🙂 Moim największym problemem jest nieśmiałość. Zawsze bałam się występów publicznych i teraz kiedy się pomylę, lub zapomnę co miało być dalej, wpadam w panikę i mam ochotę usiąść i płakać. Marta twierdzi, że powinnam stanąć przed grupą, skichać się ze strachu kilka razy i później byłoby już ok. Nie wiem czy to byłby dobry pomysł, ale pewnie będę miała okazję spróbować. W gronie znajomych na początek, chociaż nie wiem czy nie wolałabym obcych osób, bo znajomi może będą bardziej wymagający. I oczywiście będą mnie oceniać… Nie lubię jak ludzie mnie oceniają. Boję się negatywnych opinii. Chyba mam niską samoocenę. I całą wiązkę kompleksów na dokładkę. Wymyśliłam, że na początek dobrym rozwiązaniem będzie indywidualna praca z klientem. Pozbędę się stresu bo przy jednej osobie pozbieram się do kupy szybciej niż przy całej grupie. Reszta powinna przyjść z czasem.