Moje wszystko

Początek

Nawet nie wiem kiedy minęły wakacje. Lipiec minął w mgnieniu oka. Opieka nad Babcią, później jej śmierć, wyprawienie chłopców na wczasy, pogrzeb… Zdecydowanie dużo za dużo. Później wspaniały relaks nad morzem w bardzo miłym towarzystwie, bez dzieciaków. Wakacje doskonałe. I sporo fajnych wspomnień i pamiątka na całe życie 😉 Nad morzem obejrzałam też jeden odcinek Dr House’a i wciągnęło mnie na amen. Właśnie obejrzałam ostatni odcinek ostatniego sezonu. Nie wiem czy wytrzymałabym z taką osobą, ale uwielbiam gościa 😀 Sam serial też niczego sobie.

Popsuł mi się ząb. Czas był najwyższy na wizytę u dentysty i najwyraźniej moje uzębienie zdecydowało samo, że tam pójdziemy, bo z własnej woli na pewno bym tego nie uczyniła. Efekt: wypełniona dolna piątka, zaopatrunkowane dwie siódemki i portfel lżejszy o 130 zł, chociaż podejrzewamy z M, że nas okantowali, bo w umowie mamy zniżkę na dentystę. No i jeszcze kilka wizyt przede mną. Czy wspominałam już, że panicznie boję się dentysty? Oj będzie polka z przytupem… Oprócz problemów dentystycznych posiadam jeszcze co najmniej tuzin innych. Na przykład szkoła. Zaczęła się. Już samo to jest problemem. Co prawda nie muszę już jeździć na drugie osiedle, żeby dostarczyć Małego na zajęcia, ale za to muszę znowu chodzić do szkoły. Duży chodził do szkoły i wracał z niej od jakiegoś czasu sam. Już zdążyłam się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy, nie musiałam się spieszyć, wyłazić, ubierać się specjalnie, a tu o. Do szkoły poszedł Mały i znowu muszę się spieszyć, wyłazić, ubierać się specjalnie… Mały chodzi do zerówki. Zgodnie z moimi oczekiwaniami Mały zaaklimatyzował się natychmiast i oto już 1 września wyraził chęć zostania w klasie z panią i innymi dziećmi zamiast oglądać starszego brata w stresie, poznającego nową panią i plan lekcji, w którym widnieją przedmioty nowe takie jak historia czy przyroda. Sama jestem w stresie. Tak czy inaczej rok szkolny się rozpoczął i dla mnie i dla nich. Od pierwszego dnia zajęć szkolnych Duży ma zadawane prace domowe. Poznaje nowych nauczycieli i już wiem, że „pan od WFu to potwór jakiś, co myśli, że jesteśmy w wojsku!” a „pan od matematyki to może zadać do domu nawet 10 stron w ćwiczeniach”. WFem jest przerażony nie tylko Duży. Jego przyjaciel zakomunikował mamie, że natychmiast ma mu załatwiać zwolnienie na cały rok. Wiadomo, że Dużemu nie wolno się przemęczać więc z części zajęć będzie pewnie zwolniony, ale ćwiczyć musi. Chętnie poprosiłabym o zwolnienie z WFu dla niego, ale jestem świadoma tego, że już i tak jest mało sprawny fizycznie. MUSI ćwiczyć. Buty na sznurowadła tez musi mieć. „Inaczej pała!” powiedział potwór od WFu… Babcia z dziadkiem poszli dzisiaj do sklepu i kupili buty na sznurowadła. Dobrze, że jakiś czas nauczył się je wiązać, bo są tacy co nie potrafią i teraz dopiero problem mają…

Zabrałam się za największego wroga, który spokojnie sobie mieszkał z nami i ani myślał się wynosić. Spółdzielnia już dwa razy próbowała się go pozbyć i wszystko na próżno. Dziki lokator wracał za każdym razem. Znalazłam w internecie firmę specjalizującą się w usuwaniu pleśni, grzybów i innych takich i oto wczoraj przybyli wykonać usługę. Przewrócili mieszkanie do góry nogami, żeby odsłonić zapleśniałe ściany, palca nie było gdzie wsadzić, a żeby otworzyć balkon musiałam skakać po szafkach, ale ściany znowu są czyste i białe. Gwarancję dali. Na 3 lata. Obym już nigdy nie zobaczyła czarnych placków na ścianach… Jako, że na czas ozonowania musieliśmy wyjść z domu, zabrałam kota do mieszkania po Babci. Uporządkowałam ubrania. Jakiś facet prawie natychmiast zabrał się za przeglądanie ich. Patrzyłam na niego zza firanki i kilka razy miała ochotę wyjść i ochrzanić dziada. Wybrzydzał nad ubraniami MOJEJ Babci. Ale chyba mógłby pomyśleć, że jestem psychiczna. Ograniczyłam się do pozbierania ubrań, które mu się nie spodobały i porzucił je obok kubła na śmieci. Niektóre z nich jeszcze pachniały Babcią.

A we wtorek przychodzą fachowcy od łazienki. I od malowania pokoju.