Duży kaszle i kaszle. Chciałam się już położyć, ale każde jego kaszlnięcie wywołuje u mnie niepokój. Posiedzę jeszcze i popilnuję, żeby nic złego mu się nie przytrafiło.
Wysłuchałam dzisiaj dwóch płyt ze słuchowiskami Chmielewskiej. Zaczęłam i trzecią, ale w połowie płyty nieświadomie wyłączyłam się dla świata i wogóle nie wiem czy mi się podobało 😀 Książki znam i lubię, więc chyba powinno przypaść mi do gustu, zwłaszcza, że obsada dobra. Jutro dosłucham to, czego nie usłyszałam dzisiaj. No i jeszcze czwarta płyta czeka. A w tygodniu dojdzie i piąta 🙂 Oprócz słuchania książek, zajęłam się szukaniem prezentów mikołajowych dla moich pociech. Przecież do Świąt zostało już tak niewiele czasu… Wchodziłam więc na różne strony internetowe z zabawkami i innymi przedmiotami, które może zainteresowałyby Dużego. Bo Mały zadowoli się czymkolwiek, byle było. Wybór ogromny. Z pewnością większość dzieci będzie miała udane Boże Narodzenie 😀 Ale jakoś tak wyszło, że nic pasującego do moich chłopców nie znalazłam. Nie mówiąc już o jedenastoletnim chrześniaku mojego męża, który dopiero co miał urodziny i z bólem prezent na nie wybrałam, jako że gustów chłopięcych dla tego wieku nie znam kompletnie… Znalazłam za to idealny prezent dla Dużego na komunię. Jakiś czas wspomniał o mikroskopie podłączanym do telewizora. Myślałam, że zobaczył coś takiego w jednym z programów na Discovery, ale nie.. Okazało się, że jest to przedmiot łączący zabawę z nauką. Nazywa się Cyber Oko . I moje dziecko jest tym zachwycone. Tak sobie myślę, że akurat na komunię mogłoby być. Rower kupują dziadkowie. Play Station – babcia. Prababcia też już ma prezent gotowy. Oczywiście wszyscy dzwonią do nas po poradę, co najlepiej kupić. No i wszystkie pomysły na fajne prezenty "rozdałam" rodzinie… A sama nie wiem co kupic No ale miało być o prezentach na Święta, a ja znów o tej komunii. Czas szybko biegnie. Dopiero był wrzesień i początek roku szkolnego, a tu za chwilkę koniec semestru. A za drugą chwilę WAKACJEEEEEE!!! 😀 Jeszcze chyba nigdy w życiu nie pragnęłam tak bardzo lata jak teraz. Za oknem szaro i buro. I pada. I wieje. I wogóle jest zimno. Jak ma tak być całą zimę to ja wolę lato. Przez chwilkę było pięknie, kiedy biały puch z nieba spowił trawniki, dachy, gałęzie drzew i samochody stojące na parkingu pod blokiem moim. Ale radość nie trwała długo, bo przyszły deszcze i zmyły biel, odkrywając placki zwiędłej trawy, przyozdobionej tu i ówdzie przez psy, nagie ramiona drzew i pełno śmieci pod balkonami. Marzę o prawdziwej zimie. Takiej z mrozem, metrem śniegu i słońcem. Chyba się jednak nie zanosi na taką. Z przykrością myślę, że moje dzieci nie znają zimy. Śnieg widują w ilościach śladowych i tylko przez chwilkę. Z rozrzewnieniem wspominam swoje dzieciństwo, kiedy w zimie było zimno a w lecie ciepło. Teraz mamy w zimie ciepło a w lecie upalnie albo ciepło. Bez sensu. Ja się wyjeździłam na sankach, łyżwach, nartach za wszystkie czasy. Cieszę się, ze przyszłam na świat w odpowiednim momencie, żeby tego wszystkiego zaznać. Mój starszy syn jeszcze zdążył trochę na sankach pojeździć. I miał okazję poczuć jak to jest, kiedy mamunia idzie zamyślona przez park i "gubi" dziecko z sanek, akurat przy największej zaspie 😉 Dziecko się drze, a mamunia po 10 metrach orientuje się, że skądś ten krzyk zna, odwaraca się i w panice wraca po tobołek zawinięty w dwa koce, dzięki czemu nie może się on samodzielnie poruszać i musi wrzeszczeć, żeby mamunia zauważyła brak obciążenia z tyłu 😀 Na szczęście nie jestem ewenementem w tym temacie, bo większość moich znajomych zaliczyła taką "zgubę" przy okazji spacerów z własnymi pociechami. I nawet ja byłam swego czasu taką zgubą 😛 I to niejeden raz 😀 Mój młodszy syn nie ma takiego szczęścia. Odkąd zaczął chodzić samodzielnie i kumać cokolwiek, zima się na nas wypięła i nie chce przyjść. Obraziła się czy co? Spróbujmy więc Zimę zaprosić. Może się uda:
Szanowna Pani Zimo! Niech się Pani zlituje i wpadnie do nas chociaż na miesiąc. Pomrozić i śniegiem sypnąć, żeby nasze dziateczki umiłowane miały trochę radości z tej pory roku. No i przy okazji pomogłaby nam Pani przegonić te wszystkie choróbska i zarazki, które uwielbiają obecną aurę i krążą nad nami jak sępy nad padliną. A owady grzeją dupska pod ziemią i na lato wyjdą na powierzchnię znowu dwa razy większe niż być powinny i zmutowane jakieś. Kajamy się przed Panią i uniżenie prosimy o przybycie na Święta. Ale te Bożonarodzeniowe, bo ostatnio Chyba kalendarz Pani szwankuje i nieustannie widzimy się na Wielkanoc.. Jest nam Pani niezbędna w tym czasie, czekamy z utęsknieniem – Mały Troll, Duży i JA. Matka dwójki chorych dzieci…