Moje wszystko

Niedzielne chorowanie

Leżę dziś w łóżku, z powodów kręgosłupowych. Połamało mnie po prostu tak, że na nogach nie jestem się w stanie utrzymać, wobec czego po mieszkaniu prowadza mnie małżonek. A właściwie to uwieszam się na jego plecach i drepczemy pomalutku z jednego miejsca w drugie. Dzieci natomiast starają się nie przeszkadzać. Duży to nawet pomaga. Z moją instrukcją odgrzał obiad. Prawie sam. Tata pomógł na finiszu. Robi mi herbatę i służy podpowiedziami typu: może zadzwonimy po pogotowie? Mały leży dziś ze mną. Najpierw bolała go głowa, potem zasnął, potem oglądaliśmy kota Simona, a potem to juz mu się nie opłaciło wstać. Aktualnie dyskutują w trójkę o grach. Duży zapytał: tata, kto to w ogóle jest terrorysta? M. nie zdążył nic odpowiedzieć, bo wyrwał się Mały: to taki facet, który popełnia samobójstwo i zabija strasznie dużo ludzi. Mam nadzieję, że jutro wstanę. Że dam radę odprowadzić Małego do szkoły. Na nogach, bo samochód w warsztacie…