Moje wszystko

Notka trochę pochwalna

Jako, że jeden z moich ulubionych internetowych znajomych uparcie komentuje wszystkie moje notki, moja dusza zapiszczała i uzbroiła się w poczucie winy, które zmusiło mnie do napisania czegokolwiek. Żebyś wiedział Sebastian, że to Twoja wina! 

Przyszła wiosna. Nareszcie. Można czasem schować zimową kurtkę do szafy i pobrykać outside bez czapek, szalików i kozaków. Dzieci i koty poczuły wolność i dążą do spędzania czasu na balkonie lub placu zabaw w zależności od tego czy jest się dzieckiem czy też kotem. W szkole miała miejsce dziwna sytuacja, w wyniku której poczułam się jakbym miała 10 lat. Kosztowało mnie to sporo nerwów, ale wniosek jest jeden: nie otwierać dzioba i nie zajmować stanowiska w żadnej szkolnej sprawie, ponieważ ludziom się i nudzi i stwarzają problemy, w wyniku których człowiek musi łazić po gabinetach dyrektorskich i prostować różne ploty.

Jutro przestawiamy zegarki na czas letni. To akurat lubię mimo, że „śpimy krócej”. Za chwilkę na drzewach i krzewach pojawią się nowe listki, kwiatki zaczną wyłazić z ziemi razem z robakami wszelkiej maści i wielkości a słońce zacznie mnie razić w oczy. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie będę zadowolona z pogody. Zawsze będzie coś nie tak. A to nie ma słońce, a to słońce grzeje za bardzo, a to razi w oczy, a to pada deszcz, a to za długo nie pada i susza jest… Nie wspominając już o zimnie i o gorącu. Nie potrafię żyć bez narzekania. Ale czemu się dziwić jeśli każdego dnia pojawiają się ku temu nowe powody. Dlaczego nie może mi się przytrafić coś takiego, dzięki czemu mogłabym zapomnieć o tych wszystkich przykrych sprawach, które spać mi po nocach nie pozwalają. Mojej koleżanki syn, który chodzi z Dużym do klasy jest ciężko chory. Chciałabym go wyleczyć, a nie potrafię. Nikt nie potrafi. Jestem wściekła z bezsilności. Możemy tylko czekać…

Niedługo kończę 35 lat. Powiedzmy, że okrągła rocznica. Moi najbliżsi przyjaciele zapytali co ugotuję. Nie wiem co, ale coś muszę, skoro się zaprosili…

Dzisiaj odwiedził mnie kolega, którego nie widziałam 18 lat. Odkąd wyjechał do Stanów, kiedy jego rodzice wygrali zieloną kartę w którymś tam losowaniu. Przyjechał po raz pierwszy do Polski, przywiózł żonę i syna. Niestety nie dane mi było ich poznać, bo wyjechali do jej rodziny do innego miasta. Może za rok. Ale i tak się cieszę, że mogłam się spotkać z nim. Fajne są takie spotkania po latach. 

Mały nie chce chodzić do szkoły. Ani do zerówki, ani do pierwszej klasy. Głównie chodzi o obiady, ale przecież od września nie będzie ich jadł w szkole. Ciężko z niego wydusić prawdziwy powód, ale kiedyś mi powie. Zapewne „wyrwie” mu się przy okazji jakichś zwierzeń. 

Laptop znowu powinien jechać do naprawy. Ale najpierw muszę go uporządkować, zgrać to, co jest mi potrzebne, wyrzucić to, co niepotrzebne itd. Poczekam jeszcze chwilkę, jak zrobi się cieplej i nie będę miała czasu na siedzenie przy nim to wtedy go wyślę. Nie wiem jak będzie w tym roku z naszą ukochaną działką, bo od 2 kwietnia 300 metrów działki zamieni się w plac budowy. Teściowie wyburzają stary domek a stawiają nowy. Oby do lipca się budowlańcy wyrobili, bo nie wyobrażam już sobie lata bez Łagiewnik. 

Mój ukochany małżonek od dwóch prawie miesięcy nie pali śmierdzących petów. Przerzucił się na e-papierosa, który jednak jest tańszy i nie śmierdzi. Mam nadzieję, że wkrótce i tego nie będzie potrzebował. 🙂

Poniekąd trochę zmuszona ale nie do końca, pragnę jeszcze dodać, że niebawem minie rok jak poznałam jednego bardzo fajnego człowieka, który wytrwale czyta moje wypociny i pragnie ich jeszcze więcej. I domaga się uznania jego zajebistości, więc: Sebastian ociekasz wręcz zajebistością! 😉

 

Pozdrawiam!