Moje wszystko

Święta, święta i po świętach

Nasze Święta dobiegają końca. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Czasami było fajnie. Najbardziej lubimy Wigilię i prezenty. Do kolacji siadamy w bardzo kameralnym gronie: my, dzieci i teściowie. Może dzięki temu nie ma u nas krzyków, uciekania od stołu i strachu. Za to do dań wigilijnych zaliczamy kotlety z indyka, bo tylko to chłopaki są w stanie przełknąć. Oni szybciutko zjadają swoje kotlety, a potem poganiają resztę rodziny: nooo, szybciej! Tato, skończyłeś już? Babciu będziesz jeszcze jadła? Oczywiście chodzi o prezenty. W tym roku Mikołaj był bardzo szczodry. Mały dostał wymarzoną grę Disney Infinity oraz figurkę ulubionego bohatera, Ralpha Demolki. Duży dostał najnowszego Asasyna. To nie były jedyne prezenty, które dostali chłopcy, ale za to te najlepsze, główne. Pogoda we Wigilię była całkiem wiosenna, więc wybraliśmy się na cmentarz. Tam zostaliśmy uraczeni opowieścią Małego o Zdzisławie Kałamadze, który chodzi po grobach i chla wódkę. Kim był ten Zdzisław? Nie wiemy, to pozostanie tajemnicą Małego. A dziś poprosił: mamo, zamień mi czekoladę w kawałeczki. Czyli po prostu, połam mi czekoladę. 🙂 Mały często ma problem z wyrażeniem swoich potrzeb, myśli i próśb. Opowieści zwykle rozpoczyna od środka i mówi tak, że tylko on wie o co chodzi. Duży natomiast, ma chyba za dużo czasu wolnego, bo wymyśla coraz głupsze pomysły na wydanie pieniędzy, które dostał w prezencie od chrzestnej swojej i Małego. Od zawsze miał silną chęć posiadania. Najlepiej wszystkiego. Przedmiotom silnie pożądanym nie ma końca. Jak tylko dostanie jeden, natychmiast pragnie czegoś innego. I tak nas męczy i dręczy tymi pragnieniami, że w końcu uginamy się i przy najbliższej okazji urodzin, imienin, Dnia Dziecka, Świąt itp, dajemy dziecku upragnionego grata, z nadzieją, że wreszcie da nam spokój. A gdzież tam! Pięć minut później, Duży zaczyna pragnąć następnej rzeczy. I całe gadanie i marudzenie rozpoczyna się od nowa. A marudzić to on potrafi! Miesiąc, dwa, pięć, pół roku… Codziennie, godzina po godzinie, o tym samym. Czasem płacze, czasem krzyczy, a jeszcze czasem ma mega focha. Dla nikogo nie jest to łatwe. Ani dla nas, którzy musimy tego wysłuchiwać, ani dla niego, bo chęć posiadania zagłusza wszystkie inne chęci. Te do nauki, do jedzenia, do rozmowy, do kontaktów z innymi ludźmi… Ktoś powiedział Dużemu, że nie ma czegoś takiego jak Zespół Aspergera. Że to tylko wymysł psychiatrów, którzy teraz zbijają na tym forsę. No i Ktoś nie ma problemu, bo widzi Dużego raz na 100 lat, a my problem mamy, bo Duży nie chce chodzić na terapię, jest źle nastawiony do fundacyjnych dzieci, pracowników i ludzi, którzy bardzo chcą mu pomóc. Dodatkowo piekli się za każdym razem, kiedy usłyszy o autyzmie i zaburzeniach ze spektrum. I co zrobić z takim Ktosiem? Nie tylko nie pomaga, ale burzy nasz spokój i psuje to, co już zdążyliśmy wypracować. Mały ze spokojem przyjmuje swoją diagnozę. Czasem zastanawiam się, czy on jest w ogóle świadomy tego autyzmu, czy wie, że jego zachowanie różni się od zachowania innych dzieci i czy widzi tą różnicę. Mały jest mniej problemowy. Może dlatego, że jest mały. Niedługo, za dwa dni, Mały skończy 9 lat 🙂 W szafie ukryty jest prezent dla niego, dobrze, że bez baterii, bo pewnie nie dałoby się go nie usłyszeć 😉 Mam nadzieję, że Mały znajdzie przyjaciela w swoim Furbym. Ponieważ nie potrzebuje innych dzieci do zabawy, bo doskonale bawi się sam, to może chociaż z Furbym nawiąże interakcję. A tym samym zechce kiedyś wyjść do dzieci. W niedzielę wybieramy się do Warszawy. Cieszę się na spotkanie z moimi kuzynkami, z którymi mam stały, ale nie bezpośredni kontakt. Miło jest czasem uściskać siostry, chociażby tylko cioteczne. Chłopcy też się cieszą. Lubią Ciocie i lubią podróże pociągiem. Przy okazji przekonamy się, czy z racji orzeczeń o niepełnosprawności, przysługują nam jakieś zniżki. Mamy nadzieję na ładną pogodę i może jakiś spacer. Poza tym trzeba spalić kalorie świąteczne. Jak to możliwe, że człowiek może wcisnąć w siebie tyle żarcia? Nigdy tego nie pojmę 😉 Wesołego wieczoru!

Duży - Zespół Aspergera

Aaaa!

Niedobry to czas dla nas. Niedobry dla Dużego. Nie wiem co się z nim dzieje, ale jak szybko nie przejdzie to nie wytrzymam i mu wtłukę. Wszystko jest na nie. Do szkoły nie pójdzie, pani nie lubi, na wycieczkę nie pojedzie, z nikim się nie zaprzyjaźni, w poniedziałek terapia jest beznadziejna, panie są głupie, dzieci go nienawidzą i vice versa, nie bedzie mnie słuchał i w ogóle „nie chcę z Tobą rozmawiać nigdy więcej” wylazło z niego na przystanku jakis czas temu. Skierowane do mnie. Mały słucha i bierze przykład. Małża nie ma, wyjechał dziś w delegację. Duży nie spał pół nocy, znów nie poszedł do szkoły, bo jak zadzwonił mój budzik, to on właśnie zasnął i nie dał się obudzić. Jutro mam zamiar iść do pedagoga szkolnego na rozmowę, wydaje mi się, że nauczyciele za bardzo się starają wdrożyć go w życie szkolne. Wiem, że wychowawczyni się stara, jestem z nią w stałym kontakcie, ale takie zabiegi przynoszą u Dużego efekt odwrotny od zamierzonego. Więc Duży się buntuje, buntem jakiego jeszcze nie znałam w jego wykonaniu. Zastanawiam się, czy ten Rispolept jeszcze w ogóle działa. W dodatku w domu wszystko z kątów wyłazi i woła, że Święta idą i czas na porządki. Od dwóch dni spod wanny coś zielone wyłaziło o zapachu znajomym. Liczyłam na to, że rozwiążę zagadkę wywalając wszystkie graty zza wanny i przeglądając butelki, odkrywając która cieknie. Niestety. Wyciek się nie ujawnił, butelki nie ciekną. Umyłam podłogę, wywaliłam to, co stare, zielone przestało wyłazić. Misja spełniona została połowicznie, bo wciąż nie wiem co to było. W połowie mycia wanny zabrakło mi szorowidła. Zakupiłam cudny wc cleaner Oli i Sebastiana, dalej szorować będę jutro. Kalendarz adwentowy stoi i ma już dwa elementy. Podoba się i mnie i chłopakom. Dziękuję za uwagę.