Moje wszystko

Lepsze nowe

Czy nowe zawsze oznacza lepsze? Chyba zależy co jest nowe. Nowy Rok nie jest dla mnie lepszy niż stary. Po pierwsze zamknięto poradnię pulmonologiczną, w której od kilku lat leczyłam moje dzieci. Co z tego, że nie znosiłam tam jeździć? Było to jedyne miejsce, w którym miałam zagwarantowane wyleczenie chłopców. Po drugie, jeśli nawet okaże się, że jakimś cudem poradnia zostanie ocalona, to nasza lekarka już w niej nie pracuje. Nic nie mówiła, że odchodzi z pracy, kiedy byliśmy na wizycie w grudniu. Jak zwykle powiedziała, żeby się umówić na styczeń, życzyliśmy sobie wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, a tu nagle pani doktor nie pracuje… Po trzecie szpital Łagiewnicki nie ma pulmonologii. Szpital, w którym leczy się choroby płuc i gruźlice. Specjalistyczny szpital pulmonologiczny. Nie ma pulmonologii. Świat stanął na głowie. Gdzie ja mam teraz szukać lekarza, skoro nikt nic nie wie? Muszę zadzwonić do NFZ i tam zapytać. No i muszę znaleźć nowego lekarza i wszystko od nowa opowiadać… 

Dlaczego nie możemy się oprzeć mazaniu po zaparowanych szybach? W domu, w tramwaju, w autobusie… nawet na zaparowanym lusterku. Na przystanku tramwajowy stoją dwie dziewczyny. Obok mnie. Młode. Jakieś 15 – 16 lat. Wymalowane, ubrane jak na dyskotekę, jedna w butach matki chyba, bo w kozakach długich do uda i z czubkiem tak cienkim i długim, że gdyby kopnąć nim kogoś w zadnią część tułowia, czubek prawdopodobnie wyszedłby nosem. Wsiadły ze mną do zaparowanego tramwaju. Jedna usiadła drugiej na kolanach. Niewygodnie. Zamieniają się, „długie czubki” biorą na kolana drugą dziewczynę. Tramwaj rusza. „Czubki” smarują na szybie koślawe RTS, po czym wysiadają. Kilka miejsc dalej stoi chłopak. Chyba z kolegą, bo siedzący obok młodzieniec co chwila zwraca się do stojącego i razem się z czegoś śmieją. Stojący rysuje na szybie pejzaż znany każdemu… Każdy z nas w dzieciństwie rysował domek, płotek, drzewko, słoneczko i pieska czy kotka na płotku, obok płotka, za płotkiem… I obowiązkowo dym z komina i chmurkę na niebie. Patrzę na znajomy obrazek namalowany na zaparowanej szybie przez nieznajomego i uśmiecham się do swoich wspomnień. Chłopak rysuje na drugiej szybie słoneczko a jego kolega dorysowuje mu oczy i uśmiech. Obaj się śmieją 🙂 Moje dzieci stoją obok mnie, Duży mówi: mamo, pamiętasz jak uczyłaś nas rysować tornado z kresek albo  z kółeczek? Mówię, że pamiętam i nie potrafię się opanować, maluję tornado na szybie gdzieś w połowie drogi między RTS a domkiem z płotkiem i uśmiechniętym słoneczkiem 🙂 Zanim taki tramwaj dotrze na krańcówkę wygląda zapewne jak dzieło sztuki. Kiczowate trochę, ale za to prawdziwe, z dziełami namalowanymi sercem. 

 

Wczoraj byłam z Małym na zajęciach w poradni. Mały jest zafascynowany różnymi grami przygodowymi. Mówi do swojego kolegi:

– Jestem łucznikiem (co bardziej brzmiało jak „ucznikiem”)!

Kolega patrzy na niego, śmieje się i odpowiada:

– Mówi się nauczycielem!

 

😀