Rozpoczęłam dziś ważne szkolenie, ze Stosowanej Analizy Zachowania. Bardzo podoba mi się jak Pani Ignaczewska wykłada ale… Jestem zdruzgotana. Czuję, że przeżywam żałobę po diagnozie po raz drugi.. Popadłam już niejako w rutynę. Codziennie widuję się z rodzicami autustyków. Codziennie przeżywamy wszyscy to samo. Przyzwyczaiłam się już do autyzmu, aspergera, trzepotania, gadania bez sensu.. Rzadko mam okazję zderzyć się z rzeczywistością powszechną, czyli bez autyzmu. Kiedy to się zdarza, widzę wyraźnie różnice między moimi dziećmi, a ich niezaburzonymi rówieśnikami. Wtedy na chwilę zamieram, ale zaraz wracam do swojego życia, do swoich ludzi, swoich terapii, zachowań i zapominam, że znowu dostałam łopatą w łeb. Dziś Pani Beata, przedstawiała punkt po punkcie wczesne objawy autyzmu. Przypomniałam sobie jak to wszystko po kolei przechodziłam z Dużym i Małym. Nawet słowa lekarzy, które przytaczała Pani Beata „chłopcy dojrzewają później”, „dogoni rówieśników”, „każde dziecko rozwija się inaczej i w swoim tempie…”, to wszystko wróciło do mnie z podwójną siłą. Niemal usłyszałam naszą pediatrę, jakby stała obok. Wszystkie złe chwile, które Duży przeszedł w szkole podstawowej. Moment, w którym zagroziłam wezwaniem policji.. Dziwne pytania, które zadawał. Słowa wychowawczyni Małego: „wie pani, to machanie rękami to nie jest normalne. Tak robią dzieci z autyzmem..” To wszystko spadło na mnie od nowa. Wszystko na raz. A potem diagnozę Dużego, której się spodziewałam i byłam na nią gotowa. Ulga, którą wtedy poczułam. A zaraz później diagnoza Małego, która była dla mnie ogromnym ciosem… Dziś przeżywam tą żałobę od nowa. Ale to nie znaczy, że żałuję szkolenia. Cieszę się, że na nim jestem. Mogę spojrzeć na wszystko świadomie i chociaż to boli jak cholera, to cieszę się z tego. Bo mogę im pomóc. Mogę sprawić, że ta dorosłość być może stanie się łatwiejsza. Być może będę mogła spokojnie się zestarzeć i odejść bez strachu. Ale dziś mam żałobę.