Moje wszystko

.

Ostatnie tygodnie przegalopowały sobie z szybkością światła. Choróbsko ciągnęło się aż do świąt. Mały wrócił już do przedszkola. Duży chodzi do szkoły, ale jak zwykle po długiej nieobecności niespecjalnie dobrze mu idzie. Zdecydowałam, że czas zrobić mu badanie na dysleksję. Wczoraj byliśmy na pierwszym spotkaniu z psychologiem. Nie trwało długo, najpierw wywiad a później jakieś krótkie testy. Następne spotkanie w poniedziałek. Potrwa jakieś dwie godziny. Po wczorajszych testach dowiedziałam się tylko tyle, że Duży ma problem z pamięcią krótkotrwałą. Tzn, że szybciutko zapomina to co zobaczył, przeczytał, usłyszał przed momentem. Nie wiem nic poza tym. Nie wiem jak to się ćwiczy. Psycholog powiedziała, że będziemy działać jak już będą wszystkie wyniki. Poza tym nic się nie zmieniło. Opiekuję się Babcią, wożę Małego do przedszkola, załatwiam różne sprawy. W maju powinnam podejść do egzaminu instruktorskiego. Nie wiem czy mi się uda. Nie mam czasu się uczyć. Nie chce mi się nawet. A jak już mi się chce, to zanim zapamiętam cokolwiek, mija dużo czasu. Być może dlatego, że myślę wciąż o czymś innym. Na dodatek Babcia M ciężko zachorowała. Moja teściowa po pracy jeździ do szpitala i spędza tam każdą wolną chwilę. Ja nie jeżdżę. Chociaż czuję, że powinnam chociaż w odwiedziny. Nie pojadę. Nie mogę. Już i tak mam głowę zawaloną chorobą mojej Babci. I nieszczęściem jakie spotkało nasz kraj i rodziny ofiar wypadku pod Smoleńskiem. Tragedia nie dotknęła mnie bezpośrednio, ale kogoś z mojej rodziny tak. Tak bardzo mi przykro, że to się stało….