Moje wszystko

Jak to w końcu ma być?

 Na początku roku szkolnego, na zebraniu szkolnym, pani wychowawczyni Dużego podała nam cały kalendarz na rok szkolny 2008/2009, z którego wynikało, ze przerwa świąteczna zaczyna się 24 grudnia. Dzisiaj teściowa oświeciła mnie, że przerwa owa wg MEN rozpoczyna się już 22. Jakieś błogie ciepło i spokój spłynął na mnie słysząc te słowa. Zaraz później rzuciłam się do komputera sprawdzać ową wiadomość, bo co będzie jeśli teściowa się pomyliła? A ja już zdążyłam plany porobić na te dwa dodatkowe wolne dni. Nie ukrywam, że wolałabym, żeby rzeczywiście wolne było, bo jakoś doczekać się nie mogę tego nie wstawania o świcie, nie latania na różne zajęcia, nie odprowadzania Dużego do szkoły i nie odbierania go po zakończonych lekcjach. Na stronie MEN stoi jak byk, że przerwa świąteczna zaczyna się 22. W nawiasie zaznaczono, że po zmianie z któregoś tam dnia, któregoś tam miesiąca. To by wyjaśniało dlaczego wszyscy mamy zapisane, że dni wolne rozpoczynają się we Wigilię a nie dwa dni wcześniej. Jutro muszę zapytać wychowawczynię Dużego o to, bo już zaczęłam się cieszyć. I będę zła jak się okaże, że będzie trzeba do szkoły jednak lecieć. 

 Dzisiaj leniłam się okropnie ponad pół dnia. Z łóżka wylazłam o godzinie 14. A co tam. Raz się żyje. Niedziela przecież. I M tak blisko 🙂 Nie musi lecieć do pracy, nie musi odebrać telefonu od szefa, nie musi nic. I tak fajnie drapie jak się przytula 🙂 I pachnie. Pachnie sobą. I mną. I jest nam dobrze. A w pokoju obok nasze fajne dzieci wywalają wszystkie zabawki na środek. I przyjemnie jest na nie patrzeć jak się nie kłócą, tylko dzielą się samochodem i mówią do siebie poważnymi głosami: „dzień dobry panu”. A za oknem mróz i słońce. I tak się cieszę, że nie muszę nigdzie iść. I cieszymy się, że nie musimy się przedzierać przez bagna pełne krokodyli, dżungle pełne owadów, węży i innych stworzeń nieprzyjaznych człowiekowi, tak jak robi to ten facet z telewizora, który niby ma nauczyć ludzi jak przetrwać w takich warunkach. Nie tracić zimnej krwi. To nie dla mnie. Na szczęście nie planuję wizyty w dżungli. Ani na bagnach. Bo zimnej krwi zachować nie umiem. A krokodylom nie pomogłoby tłumaczenie, że jestem żylasta i niesmaczna. Tak więc wolę w niedzielę zostać w łóżku, wdychać zapach M i patrzeć na nasze dzieci. I na faceta w telewizorze. Z bezpiecznej odległości..

P.S. Zapomniałam wcześniej napisać, że za lekarstwa chłopców naprawdę zapłaciłam po 1 groszu za opakowanie. Pierwszy raz w życiu rachunek z apteki wyniósł 2 gr, zamiast 76,06 zł..

Dodaj komentarz