Duży - Zespół Aspergera

Inny, ale nie gorszy…

Pierwszy raz poszłam z Dużym do PPP jak rozpoczął pierwszą klasę. Wcześniej byłam w kontakcie z psychologiem przedszkolnym, który znał Dużego z moich opowieści, ale uparcie twierdził, że „wyrośnie”. Do poradni trafiłam po tym, jak mój syn zaczął opuszczać zajęcia w szkole z powodu przewlekłych i częstych zapaleń oskrzeli. Starałam się o nauczanie indywidualne dla niego. Zaniosłam dwie opinie i diagnozy od lekarzy pulmonologów, złożyłam stosowne podanie i czekałam. Odpowiedź przyszła odmowna. W uzasadnieniu napisane było, że z powodu trudności w kontaktach społecznych, syn musi uczęszczać do szkoły, aby te się nie pogłębiły. Wtedy jeszcze tak bardzo się tym nie przejęłam, tylko raczej tym, że Duży ma straszne zaległości w szkole, których ja nie potrafiłam z nim nadrobić. Nie mam żadnego przygotowania pedagogicznego, a Duży już wtedy przejawiał pewne trudności w nauce. Chodziłam do szkoły i omawiałam z wychowawczynią Dużego co mamy robić. Często mówiła: uzupełnijcie ćwiczenia, a ja z nim to potem nadrobię. Chwała jej za to, że dostrzegła jaki to dla nas problem. Duży lubił swoją wychowawczynię ze szkoły. Nie cierpiał tej z przedszkola. Tam był zawsze wyzywany i poniżany. Porównywany do innych dzieci. Duży nie lubił innych dzieci. Miał kłopoty z zabawą z nimi. I z ćwiczeniami w książkach. Codziennie rano wstawał z płaczem. Płakał przez cztery lata pobytu w przedszkolu i później jeszcze w szkole. Najgorsze chwile dla niego były wtedy, gdy nauczycielka wychodziła z klasy pozostawiając dzieci same. Duży zrywał się z ławki, zaczynał płakać i pędził za panią. Później wychowawczyni zabierała go ze sobą. Było to dość kłopotliwe, bo jak tu na przykład skorzystać z toalety mając takiego ucznia? Jednak jakoś dawała sobie radę, a Duży był spokojniejszy. Dzieci się śmiały. Im starsza klasa tym gorzej. W czwartej klasie trzech chłopców z jego klasy napadło na niego i pobiło go przed,szkołą. Duży wrócił do domu zrozpaczony. Szykanom nie było końca, ciągnęło się to do końca szóstej klasy. Duży właśnie skończył szkołę podstawową i od września idzie do gimnazjum. Z oddziałami integracyjnymi. Rok temu jeszcze nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak Zespół Aspergera. Kiedyś przyszedł do nas kolega, którego syn cierpi na autyzm. Mały był czymś zajęty i jak to bywa w chwilach ekscytacji, zaczął podskakiwać i trzepotać rączkami. „O, macie orzełki” powiedział kolega, a mnie zamurowało. Polecił nam pewien ośrodek do wykonani badań w kierunku Zespołu Aspergera właśnie. Miało się to odnosić do Małego, ale kiedy kolega wyszedł rzuciłam się do internetu, żeby sprawdzić cóż to za stwór… Czytając o objawach już wiedziałam, że Małego to nie dotyczy, natomiast prawie wszystkie pasowały do zachowań Dużego. Na drugi dzień zadzwoniłam do ośrodka, okazało się, że nie diagnozują tam dzieci powyżej siódmego roku życia, a Mały właśnie skończył siedem lat… Został jednak zapisany. Uprzedzono nas, że okres oczekiwania wynosi około trzech miesięcy. Zaczęłam się zastanawiać co mam zrobić z Dużym. Przecież on jest prawie pięć lat starszy od Małego. I wtedy znajoma logopedka poleciła nam inny ośrodek, pod opieką którego znajdują się obecnie obaj moi synowie. Okres oczekiwania okazał się być dużo krótszy niż w tamtym miejscu. Od razu wyznaczono nam termin pierwszej wizyty u psychiatry. Potem odbył się zespół diagnozujący. W trakcie kiedy moje dzieci były na badaniu, ja udzieliłam szczegółowego wywiadu na ich temat pani psycholog, która skrupulatnie zapisała każde moje słowo i niczemu się nie dziwiła! Potem chłopcy zostali skierowani na zajęcia i po kilku miesiącach obserwacji dostałam diagnozy. Wreszcie wiedziałam co się dzieje. Staram się zaakceptować nową sytuację i czasem myślę, że wychodzi mi to całkiem dobrze. A potem pojawia się jakiś problem, a ja nie wiem jak go udźwignąć. Na całe szczęście przy fundacji działa fantastyczny klub rodzica, w którym poznałam super ludzi, z którymi mogę podzielić się każdym smutkiem i wiem, że zostanę zrozumiana… Fundacja nazywa się Jaś i Małgosia. Tam zrozumiałam, że moi synowie są inni, ale to nie gorsi od pozostałych dzieci. I tego się trzymamy. Dziękujemy JiM!

Dodaj komentarz