Moje wszystko

Trudna matematyka

Ech.

Wczoraj było tak:

Ułamki. Duży miał z nimi kłopot, ale Mały nie kuma ich nic a nic. Rysuję okrąg, dzielę na 4, zamalowuję jedną część… 
– Popatrz, jedna z czterech części jest inna, to znaczy, że to jest jedna czwarta.
– Dobrze. – mówi Mały.
Rysuję drugi okrąg i zamalowuję znowu jedną z czterech części. 
– Mały, popatrz, tu jest tak samo. Jedna z czterech części jest inna, to jak powiemy, jaka to jest część?
– Jedna trzecia.
– Jak to jedna trzecia?
– Bo tej zamalowanej nie ma przecież.

Tłumaczę zamianę liczb mieszanych na ułamki niewłaściwe. Jest! Załapał! Trzepie zadanie z matmy z prędkością światła! Jestem taka szczęśliwa, że klaszczę w ręce i wychwalam go pod niebiosa.
– Muszę iść do ubikacji!
– No to leć szybciutko, bo jeszcze drugi podpunkt trzeba zrobić!
Siedzi w tym kiblu 15 czy 20 minut. Wraca, siada, patrzy na liczby mieszane, które przed chwilą nie były żadnym problemem i nie wie.. Nie umie. Nie chce. Nie rozumie.
AAAAAAAA!
Jak nauczyć zwykłego autystę, nie sawanta, ułamków?

Dziś:

Dziecko Duży, otrzymało dziś ocenę bardzo dobrą z kartkowki z chemii. Oboje nie możemy się nacieszyć, ponieważ to naprawdę rzadkość. W związku z tym, od kilku godzin słucham o alkanolach. Dziecko Mały, na dobre pozostawiło wczoraj w toalecie swoje zdolności matematyczne. 

Dodaj komentarz