Moje wszystko

Fryzjerskie potyczki

Nie wiem czy niechęć do fryzjera jest jednym z nieodłącznych elementów autyzmu, bo większość autystów, których znam nie cierpią wizyt u fryzjera. Duży też ich nie lubi. Przedłuża za każdym razem czas ponownej wizyty w salonie fryzjerskim, a jak już tam trafi, to ma zawsze milion uwag i próśb do naszej Pani Fryzjerki. Ostatnio pod wpływem wizyty koleżanki, Duży postanowił zacząć dbać o włosy. Codziennie myje głowę, czesze włosy i zarzuca grzywą na prawą stronę. Dziś poszliśmy obciąć włosy. Duży pierwszy zasiadł na fotelu. Pani Fryzjerka szybciutko obcięła mu włosy, zostawiając zgodnie z jego życzeniem dłuższą grzywkę. Widziałam po minie Dużego, że coś jest nie tak… Kiedy skończyła, zerwał się z fotela jak oparzony, rzucił w moją stronę: „idę do domu!” I pobiegł. Tymczasem na fotel wgramolił się Mały. Niepewnie zerkając co chwilkę na sufit, gdzie dwa zadomowione w salonie pająki uplotły sporą sieć, pozwolił sobie obciąć włosy. Tylko trochę się kręcił i trzepotał, ale dzielnie wytrzymał do końca. Wreszcie wyszliśmy i wróciliśmy do domu. Kiedy weszłam do mieszkania, powitał mnie Duży. Z grobową miną, w bluzie zapiętej pod szyję i w kapturze. 

– Jutro cały dzień będę chodził w kapturze! Wyglądam jak Kiepski! (Wcale nie wygląda jak Kiepski, tylko jak człowiek cywilizowany).

Potem się zaczęło. Rozpacz, chlipanie, krzyki… Pomogła groźba wycofania się z wyjazdu do Wrocławia. Uspokoił się. Dał sobie wyjaśnić, że wygląda świetnie. Na koniec upewnił się, czy włosy mu na pewno odrosną i dał się ponieść komputerowym uniesieniom.

Dodaj komentarz