Moje wszystko

Bardzo rodzinna i spokojna niedziela

W niedzielę późnym popołudniem siedziałam sobie przed telewizorem, kiedy nagle wyrósł przede mną Mały z dziwnym wtrazem twarzy.

– Mamusiu, przepraszam…

Na chwilę straciłam oddech i wyszeptałam:

-Co się stało?

– Połknąłem kulkę…

Kulki to my mamy tylko jedne. Od klocków magnetycznych. Wielkości paznokcia u kciuka. Zamroczyło mnie. Mówiłam tyle razy, „nie bierz klocków do buzi, do buzi wkładamy tylko jedzonko, nie gryź tego, wyjmij z paszczęki ten ołówek” itp, itd… Kulki chowałam do szuflady, do której Mały nie miał dostępu, jednak jakimś cudem zawsze jakąś skądś wyciągnął. I tym razem kulka znalazła się jakoś w jego posiadaniu i wylądowała w środku. Poleciałam do łazienki gdzie M poprawiał fryzurę korzystając z maszynki. Stał tak z głową ogoloną do połowy i słuchał jak wyrzucam z siebie wiadomość o strasznym czynie Małego. Potem pobiegłam zadzwonić do lekarki, bo głowę straciłam i nie wiedziałam co robić. Powiedziała, że najlepiej byłoby udać się na ostry dyżur na chirurgię, żeby delikwenta prześwietlić i ustalić czy kulka gładko pokonuje trasę, czy też (tfu, tfu, tfu) zaplątała się gdzieś tam i raczej sama nie wyjdzie. Ściągnęłam zatem teścia i pojechaliśmy. Do Kopernika tym razem. Zanim to nastąpiło jednak, Duży się rozryczał:

– Ja nie chcę, żeby jemu się coś staaałoooooo! Niech Mały nie zostanie w szpitaaaaaluuuuu! Mój braciszek kochaaanyyyy! (wcześniej brzmiało to trochę inaczej: spadaj stąd! Mamoooo on mi przeszkadza! Mały daj mi odpocząć i nie ruszaj moich zabawek!)

Mały mu zawtórował:

– Mamuuusiuuuu, ona tam siedzi i nie wyjdzie! Ja już nigdy nie połknę kuuuuulkiiiiii! Ja nieeeee chcęęęęęęę!!!

Obłęd.

Udało mi się ubrać Małego i udaliśmy się do szpitala. Na izbie przyjęć panie pięlegniarki ze spokojem wysłuchały mojej relacji ze zdarzenia. Miałam wrażenie, że przyjmują setki takich przypadków dziennie 😀 Mały z przejęciem opowiedział jednej siostrze jak to się stało (nie wiem czy wiecie, że winę za to ponosi kot, który przebiegł obok i zmusił Małego do połknięcia magnesu…;)) a później opowiedział to samo drugiej siostrze i jeszcze radiologowi. Do końca miałam nadzieję, że może jednak wcale nie połknął tej kulki, ale niestety. Na zdjęciu oprócz pięknych narządów wewnętrznych mojego dziecka, widniał biały placek. Pani doktor dyżurna była bardzo miła. Powiedziała, że zagrożenia nie ma. Kulka jest poniżej żołądka i ma przed sobą ostatni zakręt. Nie powinno być żadnych komplikacji. Mały ma jeść dużo warzyw, ciemne pieczywo i inne lekkostrawne produkty. Używamy tylko i wyłącznie nocnika i oczekujemy na ciało obce… Potrwa to jakieś 3-4 dni. I nie ma mowy o przedszkolu… Jednakże gdyby jakimś cudem wystąpiły objawy niepożądane takie jak wymioty i silne bóle brzuszka, natychmiast mamy wracać na chirugię. Pojechaliśmy zatem do domu. Mały powiedział że kolacji jeść nie będzie „bo się kulka pobrudzi”… Noc minęła spokojnie. Rano zapytałam Małego jak się czuje. Mały czuł się dobrze, tylko kulka spadła mu do dużego palca u stopy prawej. Po południu powędrowała w stronę głowy. I była jeszcze w paru innych miejscach, tylko wyjść nie chciała, bo „przecież się nie zmieści…” Wieczorem poszłam na boxing. Kiedy wróciłam Mały i Duży przywitali mnie okrzykami radości, że „kulka wyszła, kulka wyszła!” No super. Spojrzałam na minę M. To jemu przypadły w udziale „poszukiwania”… 😀 Powiedziałam, że był bardzo dzielny i że bardzo się cieszę i odetchnęłam z ulgą. Mały obiecał, że już nigdy nie weźmie żadnej zabawki do buzi, po czym pół godziny później już żuł chustkę higieniczną. Od tamtej pory co 5 minut pytam go co ma w buzi i przypominam, że można tam wkładać tylko jedzenie, a Mały dodaje „i witaminki, albo lekarstwa od pani doktor”. Przyznaję mu rację i odpuszczam na kolejne 5 minut. Poza tym w niedzielę obejrzałam jeszcze „Od zmierzchu do świtu”. Clooney rulez! (Tarantino też :P) Jednakże akcja filmu nie umywała się do mojej niedzieli 😉

Dodaj komentarz