Moje wszystko

Licencja C!

W ten weekend odbyło się pierwsze szkolenie fitness, w którym brałam udział 🙂 Było super! W szkoleniu brało udział 6 osób. Pięć dziewczyn i jeden chłopak. Byłam na dobrej pozycji, ponieważ znałam dwie uczestniczki i szkoleniowca 🙂 Pozostałe trzy osoby widziałam pierwszy raz w życiu. Jednak nie przeszkodziło nam to w stworzeniu super atmosfery 🙂 Pożartowaliśmy, pośmialiśmy się, Marta jest świetna w tym co robi. Dużo się nauczyliśmy. Poznaliśmy metody budowania i nauczania choreografii. Poznaliśmy podstawowe kroki i nauczyliśmy się jak je wykonywać poprawnie technicznie. Były pierwsze doświadczenia w pracy z grupą. Z natury jestem osobą nieśmiałą. Boję się publicznych wystąpień. Tym razem też się bałam, ale kiedy muzyka zaczęła już grać, kiedy wsłuchałam się w rytm i zaczęłam „prowadzić” swoje zajęcia, trema uciekła. Zajęłam się zupełnie czymś innym. Bycie instruktorem wcale nie jest takie łatwe jak mogłoby się zdawać. Trzeba pamiętać o tylu rzeczach… Wiem, że z czasem to przyjdzie samo. Na razie wszystko jest nowe. Poznaliśmy cueing werbalny i wizualny. Przy odliczaniu można sobie połamać palce, lub nabawić się skurczu, ale to wszystko jest do wyćwiczenia 😀 Mam całe trzy tygodnie do kolejnego szkolenia. Na koniec szkolenia dostaliśmy płyty z profesjonalną muzyką do fitnessu, więc mam przy czym trenować. Poza tym muszę ćwiczyć to czego się nauczyłam, żeby nie zapomnieć 😀 W niedzielę, na sam koniec szkolenia, był trening prowadzony przez Martę. Uwielbiam ją naprawdę, ale przez to w poniedziałek miałam poważne problemy z mięśniami u nóg. Chyba jednak powinnam napisać  w ankiecie, że szkoleniowiec pastwił się nad kursantami 😀 Oczywiście to żart. Wiem, że muszę wzmocnić nogi i ręce. I cieszę się, że to właśnie Marta prowadzi szkolenia. Wybieram się dzisiaj do niej na pilates 😉 Postanowiłam, że po dwóch dniach intensywnych ćwiczeń daruję sobie swoje fikanie i spokojnie popracuję nad swoim umysłem i ciałem. Na szczęście lekcje pilatesu i stretchingu w klubie, w którym ćwiczę, również prowadzi Marta, więc oddaję się w dobre ręce.

Dzieciaki nadal chore. Dzisiaj w najgorszy deszcz szliśmy do lekarza na kontrolę. Na całe szczęście po zmianach w oskrzelach śladu nie ma. Za tydzień kontrola w poradni pulmonologicznej. Akurat zostaną zbadani i wysłani do szkoły i przedszkola mam nadzieję. Nie wiem co się dzieje, chyba wirusisko jakieś lata w powietrzu, bo i ja w piątek dostałam temperaturę 38,5. Najgorszy moment, przecież w sobotę zaczynałam szkolenie. Dobrze, że Pyralginę miałam w domu i inne specyfiki. W sobotę czułam się lepiej a w niedzielę już całkiem dobrze. Dla pewności poprosiłam lekarę moich dzieci, żeby mnie dzisiaj przebadała. Jest ok. Teraz muszę się pilnować, żeby nie zachorować na następne szkolenie 🙂

Dodaj komentarz