Moje wszystko

Baj baj MASZKARO

Wywaliłam Blogfroga. I tym samym wyzwoliłam się w połowie ze sprawdzania popularności bloga 😀 Baj, baj MASZKARO 😛 Robię postępy 😉 Jutro środa. Opowiedziałam M co będę jutro robiła i jakoś chyba się nade mną ulitował, bo postanowił wziąć wolne w pracy 🙂 Mam wizytę u lekarza. Od kilku dni dzieje się ze mną coś niedobrego. Zdaje mi się, że winę za to ponosi większa dawka leku, który stale przyjmuję, ale sama sobie dawki zmniejszyć nie mogę, tym bardziej, ze nie jestem pewna, czy to na pewno to. Poza tym jutro mam cotygodniowe latanie z Dużym. Szkoła, angielski, zajęcia w poradni i na koniec mój step 🙂 Przydałoby się samochodem pojechać… Przypomniały mi się czasy, kiedy M nie miał prawa jazdy i ja musiałam pełnić rolę kierowcy.  Mieliśmy wtedy malucha, a ja byłam swieża w temacie płynnego poruszania się po drogach. Nie mówiąc już o tym, że dwa tygodnie jeździłam na światłach pozycyjnych, które uznałam za mijania, zanim ktokolwiek uświadomił mnie gdzie to się włącza, żeby było tak jak być powinno. Na szczęście wtedy te światła włączało się tylko po zmroku i zimą, a ja jeździłam w lecie i raczej w dzień 😉 Pamiętam też jak oryginalnie udało mi się zaparkować fiacika pod blokiem. Przynajmniej wiem, że pasek zieleni oddzielający parking od chodnika, mieści się dokładnie pomiędzy przednimi i tylnymi kołami tegoż fantastycznego samochodu rodzinnego 😉 A fotelik samochodowy w maluchu mieści się tylko bokiem. Pamiętam też, jak już wymieniliśmy małego fiata na „polówkę” i M posiadał już prawo jazdy, i postanowiłam zobaczyć jak się to cudo prowadzi. Usiadłam na miejscu dla kierowcy i natychmiast usłyszałam: „nie ruszaj lusterek, nie przestawiaj fotela, nie szarp kierownicą.” Zapomniał dodać, żebym nie zapomniała wcisnąć sprzęgła zanim ruszę.. Zestresował mnie, no! Zresztą sprzęgło chodziło ciężko i nie mogłam się o nic zaprzeć, bo przecież na fotelu siedziałam na samiutkim brzeżku 😛 W chwilach stresu sprzęgło przestawało dla mnie istnieć. W maluchu też zapominałam o nim, kiedy trzeba było się wcisnąć pomiędzy samochody na skrzyżowaniu 😉 Miałam dużo stresów wtedy. Jako, że jestem osobą nerwową, powinnam chyba jeździć nocą, kiedy ruch na drogach jest niewielki. Niestety nie da się 😀 Dlatego już nie prowadzę samochodu. Za dużo nerwów mnie to kosztuje 😉 Zresztą wszędzie mam blisko, a samochód podobno bardzo rozleniwia. Nie wyobrażam sobie zawozić Dużego do szkoły samochodem, kiedy spacerkiem mam 5 minut. Przystanki tramwajowe i autobusowe mam pod nosem. Wszędzie dojazd bezpośredni, lub prawie bezpośredni. I nie mam stresu, który przeżywałam za kierownicą. Mogę spokojnie obejrzeć co się zmienia w moim mieście i mogę poświęcić więcej uwagi chłopakom, jeśli ze mną jadą. Chyba nie jestem stworzona do bycia kierowcą. Chociaż powinnam się przemóc i zacząć jeździć, skoro już mam to prawo jazdy. Jednak jakoś nie potrafię.. Będę się dalej lenić w tramwajach i autobusach. A co tam!

Dodaj komentarz